niedziela, 30 czerwca 2013

"Złoty most" Eva Völler




tytuł oryginału: Zeitenzauber - Die goldene Brücke: Band 2
wydawnictwo: Egmont
data wydania: 12 czerwca 2013 

"Złoty most" to druga część przygód Anny i Sebastiano. Od zakończenia przygody w Wenecji minęło już półtorej roku, a zakochani wciąż wypełniają zadania zlecone przez Starców. Rozpoczynając książkę zastajemy ich podczas wyciągania z więzienia niejakiego Giacomo Casanovę. Już pierwsze zdania potrafią wprawić czytelnika w doskonały nastrój. 

" - Mówiłem ci, że te spodnie są za wąskie - wtrącił zrzędliwie Sebastiano.
 - Nie moja wina. Sam mi je dałeś. 
 - Przytyłaś?
 - Uważasz, że jestem gruba? - spytałam oburzona." *

 Casanova na każdym kroku podczas ucieczki zasypuje Annę komplementami, co najwyraźniej nie podoba się chłopakowi. W pewnym momencie nie wytrzymuje. 


" - W obronie tej zachwycającej białogłowy oddałbym życie. - Casanova skłonił się przede mną. - Wcale nie uważam, by twoje spodnie były zbyt ciasne, pani - dodał półgłosem. - Wręcz przeciwnie. Niezwykle pochlebiają twym kształtom.
 - Zaczynam mieć tego dosyć - burknął Sebastiano. Spojrzał na mnie z pretensją, a potem chwycił mnie i szybko, lecz namiętnie pocałował. - Żeby była jasność - powiedział do Casanovy. - A teraz w drogę!" **


Po przygodzie z flirciarzem wszech czasów bohaterowie powrócili do rzeczywistości. Anna przystąpiła do egzaminów maturalnych, mając nadzieję, że niebawem będzie mogła częściej widywać się z ukochanym niż raz w miesiącu. Niestety bilety z Frankfurtu do Wenecji nie są najtańsze, więc wyjściem jest zamieszkanie w Mieście Miłości z ukochanym. 
Wkrótce docierają do niej straszne wieści.

Podczas wykonywania misji, Sebastiano utknął w Paryżu w 1625 roku jako przyboczna straż Richelieu. Anna spieszy mu na ratunek, wiedząc, że chłopak nic nie pamięta. Zostaje wysłana w przeszłość w zamyśle, że uczucie otworzy mu oczy. Dziewczynę czeka jednak wielkie rozczarowanie.





" - (...) Chciałam tylko z tobą porozmawiać... być z tobą sam na sam. 
Jego twarz złagodniała, spojrzał na mnie trochę drwiąco. 
 - Och, ktoś tu ma romansowe zamiary, co? Randka z oficerem gwardii? Tego ci się zachciało? - Ujął mój podbródek. - Jesteś bardzo ładna, Anno z Niemiec. Mógłbym się skusić. Ta słodka buzia naprawdę zaprasza do pocałunków. 
Nagle schylił się do mnie i przycisnął swoje wargi do moich. Pocałunek był krótki, lecz intensywny i natychmiast zaczęły mi drżeć kolana. Ale już po chwili mnie puścił. 
 - Lepiej poszukaj sobie kogoś innego do swoich miłostek, mała Anno. I nie powinnaś się przy tym wspinać na drzewa, które są dla ciebie za wysokie." ***  

Każda normalna dziewczyna odpuściłaby, ale nie Anna. Mimo bólu, bardziej zmobilizowała się do odzyskania Sebastiana, a jak to nastąpi, zamierza wytknąć mu jego zachowanie. Po jakimś czasie jednak jej starania dają jakieś efekty i zaczyna spotykać się z Sebastianem - Muszkieterem, nie zaś z Sebastianem - Podróżnikiem w Czasie. Ale czy to na pewno szczere zainteresowanie z jego strony? 


W tle historycznym natomiast dzieją się rzeczy, które mogą doprowadzić do olbrzymich zniszczeń i śmierci wielu dziesiątek ludzi, dlatego Anna musi zrobić co w jej mocy, by to powstrzymać. Kardynał Richelieu, którego chroni Sebastian, stara się, by na jaw przed całym krajem wyszły informacje, jakoby królowa Anna miała romans za plecami swego męża. Nasza bohaterka stoi po przeciwnej stronie barykady, choć doskonale zdaje sobie sprawę z prawdziwości tych oskarżeń.

Urokliwa sceneria siedemnastowiecznego Paryża, piękne kreacje, elegancki bal maskowy. To i jeszcze więcej czeka Czytelników, którzy sięgną po dzieło Evy Völler.

Nieczęsto spotykam się z sytuacją, by druga część była lepsza bądź na takim samym poziomie jak pierwsza. Zarówno "Magiczna gondola" jak i "Złoty most" trzymają bardzo wysoki poziom. Liczę, że już niebawem będę mogła dobrać się do kolejnego tomu przygód Anny. 

Polecam serdecznie.
* "Złoty most",  Eva Völler, str. 10. 
** "Złoty most",  Eva Völler, str. 14.
*** "Złoty most",  Eva Völler, str. 112.



















"Magiczna gondola" Eva Völler

tłumaczenie: Agata Janiszewska
tytuł oryginału: Zeitenzauber: Die magische Gondel
seria/cykl wydawniczy: Poza Czasem tom 1
wydawnictwo: Egmont
data wydania: 19 września 2012
liczba stron: 464
 
 
 
 
"Magiczna gondola" autorstwa Evy Völler to kolejna pozycja serii Literacki Egmont. 

"magia, podróże, tajemnice, miłość, historie poza czasem i ponad czasem" *
 


Anna spędza z rodzicami wakacje w Wenecji. Jak przystało na nastolatkę XXI wieku, przyzwyczajona jest do wszelkich wygód technologicznych typu IPod czy Facebook. Pani  Voller trzeba przyznać, że stworzyła pierwszorzędną bohaterkę z olbrzymim poczuciem humoru. 


"-Jak masz na imię, dziewczyno? 
-Nazywam się Hannah Montana. 
-A gdzie mieszkasz? 
-Przy kanale Disneya." **
 
 
Na miejscu poznają małżeństwo, które wraz z synem, Matthiasem, również odpoczywają w Mieście Miłości. Dorośli postanawiają więc spędzić wspólnie trochę czasu i w weneckie święto wybierają się nad kanał. Anna nie jest zachwycona tym pomysłem, gdyż dostrzega świdrujące spojrzenia chłopaka, którym nie jest kompletnie zainteresowana. Na domiar złego, wpada do wody, oczywiście przy małej pomocy przystojnego młodzieńca. Wściekła i ociekająca wodą zostaje wciągnięta do czerwonej gondoli. Dziewczynę zastanawia jej barwa, gdyż wszystkie weneckie łodzie mają standardowo czarny kolor. Jednak nie musi długo nad tym główkować, gdyż w jednej sekundzie jest w wodzie, by zaraz pojawić się w zupełnie innym miejscu. 
 
I czasie. 

Budzi się naga, nie mając pojęcia, co się dzieje, choć stara się myśleć logicznie.
 
"Możliwości nie było zbyt wiele. Na ile mogłam to ocenić - najwyżej cztery. Raz: byłam martwa i znalazłam się w ogniu piekielnym. Dwa: ktoś mnie nafaszerował narkotykami. Trzy: to jakiś film. Cztery: zwariowałam." **
 
 
Nieznajomy chłopak daje jej zupełnie nie pasujący ubiór, który na siebie narzuca z braku alternatywy. Nie mija jednak wiele czasu, kiedy niemiecka dziewczyna zdaje sobie sprawę, że nie tyle ubranie pasuje, co ona nie pasuje do miejsca, w którym się znalazła. 

Anna znalazła się w roku 1499 i zanim wróci do domu, musi wyczekiwać pełni księżyca, gdyż wtedy znów otworzy się portal, którym tu trafiła.  

Jednak jak wytrzymać do tego czasu skoro tu nie ma Internetu? Nie może nawet wymówić słowa "IPod", gdyż z jej ust wychodzi słowo "lusterko". A odwiedzenie toalety w XV wieku może młodą dziewczynę z 2011 roku zszokować. I dlaczego, gdy chce powiedzieć coś związanego z jej czasami, słowa nie chcą wypłynąć z otwartych ust? Dziewczyna szybko dochodzi do odpowiednich wniosków i domyśla się, że blokada włącza się w momencie, gdy rozmowę może podsłuchać osoba trzecia, która z podróżami w czasie nie ma nic wspólnego.
 
W tej niezbyt komfortowej sytuacji musi zdać się na tego, który temu zawinił, a mianowicie na Sebastiano. Mimo że Anna dostrzega jego urodę, nie traci dla niego głowy, co jest miłą odmianą. Jest na niego wściekła, obwinia go o to, gdzie się aktualnie znajduje, lecz ma świadomość, że tylko on może ją z powrotem odesłać do domu. Dlatego zgadza się zamieszkać w miejscu, które on znajduje, choć nie do końca jej to odpowiada i czeka. Szybko zauważamy, że nie jest odporna na jego urok.
 
Dużym plusem książki jest realistyczne przedstawienie piętnastowiecznej Wenecji. Nie dość, że Autorka może pochwalić się doskonałą znajomością tego miasta, to jeszcze historia nie jest jej obca i wykorzystuje ją w odpowiedni sposób. Postacie zarówno pierwszoplanowe, jak i te pojawiające się w mniej znaczących epizodach są doskonale wykreowane. Nie ma tu ideałów. Fabuła dobrze przemyślana.

Wątek miłosny Anny i Sebastiano mógłby być nieco bardziej rozwinięty, dzięki czemu wyglądałby bardziej realnie. Z wypiekami na twarzy, spowodowanymi niesamowitą lekturą, pochłonęłam te 464 strony w niecałe dwa dni. 

Polecam głównie miłośnikom podróży w czasie i fanom "Trylogii Czasu".


* napis na okładce książki "Magiczna gondola" 
** "Magiczna gondola"

sobota, 29 czerwca 2013

"Dziewięć żyć Chloe King. Upadła" Liz Braswell

tłumaczenie: Bożena Jóźwiak
tytuł oryginału: The nine lives of Chloe King. The Fallen
seria/cykl wydawniczy: Dziewięć żyć Chloe King tom 1
wydawnictwo: Filia
data wydania: 20 marca 2012
liczba stron: 300
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Po pozycję „Dziewięć żyć Chloe King. Upadła” sięgnęłam tuż po obejrzeniu serialu, na który składało się dziesięć odcinków. Pierwszy odcinek ekranizacji już mnie porwał i nie pozwolił odetchnąć póki nie pochłonęłam całego sezonu. Skyler Samuels jako Chloe King oraz Benjamin Stone jako Alek Petrov sprawiali, że wraz z nimi śmiałam się, smuciłam i starałam się rozwiązywać zagadki, które oni mieli na głowie.




Jesteś nastolatką, wychowywaną od najmłodszych lat przez rodziców zastępczych, choć po kilku latach ojciec opuścił dom z niewiadomych przyczyn.
Matka musi sama radzić sobie z twoimi szalejącymi hormonami.
Nadchodzą twoje 16-te urodziny, które spędzasz z dwójką przyjaciół na wieży.
Spadasz z wieży.
Zamiast leżeć z roztrzaskaną głową kilkanaście metrów niżej, wstajesz i otrzepujesz się, zastanawiając się, co tak naprawdę się wydarzyło.
Sińce na całym ciele, których nabawiłaś się podczas tego upadku niepostrzeżenie znikają.
Jak przystało na nastolatkę, wściekasz się z byle powodu.
Owszem, nic w tym dziwnego, ale czy równie normalne są kocie pazury, które wysuwają ci się z dłoni?
A co, jeżeli masz więcej niż jedno życie do wykorzystania?



Gdyby tego było mało, Chloe musi zmierzyć się z uczuciem do dwóch, zupełnie innych chłopców i odkryciem, dlaczego to właśnie ona stała się celem Łowcy.
Niestety książkę i serial łączy jedynie tytuł. Bohaterowie są zupełnie różni, zarówno z charakteru, jak i wyglądu. Bardziej mi przypasowali, i to każdy, bez wyjątku, w serialu. Chloe zamiast serialowej blond czupryny ma ciemne włosy obcięte na boba, jest zarozumiała i męcząca. Alek natomiast, moja ulubiona postać tuż obok serialowej Chloe, jest przystojny, lecz mało inteligentny, jak wielokrotnie podkreśla główna bohaterka. W serialu Benjamin Stone skradł moje serce i dlatego czytając pierwszy tom czułam się nieco urażona.

Powieść może i nie należy do najbardziej ambitnych, jednak wciąga czytelnika. Liz Braswell stworzyła zupełnie inny świat w epoce wampirów i wilkołaków. W erze zmiennokształtnych umieściła ludzi poruszających się i walczących z kocią gracją. Niestety, dobry pomysł to nie wszystko. Nudnej fabule nie pomogły nawet sceny akcji, które, moim zdaniem, były zbyt oczywiste. Mam nadzieję, że Autorka dopiero się rozkręca i kolejne tomy bardziej zapadną mi w pamięć.
 

"Ekstaza Gabriela" Sylvain Reynard

tłumaczenie: Marcin Muterlich
tytuł oryginału: Gabriel's Rapture
seria/cykl wydawniczy: Piekło Gabriela tom 2
wydawnictwo: Akurat
data wydania: 27 marca 2013
liczba stron: 462
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
"Ekstaza Gabriela" autorstwa Sylvain Reynard to druga część opowiadająca historię Julii i Gabriela.  


Julia Mitchell to skromna, urocza 23-latka. Od kilku lat mieszka z ojcem, gdyż jej matka całkowicie zaniedbywała swoje obowiązki, krzywdząc córkę. Dowiadujemy się, że z powodów finansowych niestety nie dostała się na wymarzoną uczelnię, przez co została zmuszona zacząć studia magisterskie w innej placówce edukacyjnej. Dziewczyna wynajmuje mikroskopijnych rozmiarów kawalerkę i odżywia się na tyle dobrze, na ile pozwalają jej niewielkie fundusze. Pewnego dnia przygląda się fotografii, którą chowa przed wścibskimi spojrzeniami na dnie szuflady. Najwyraźniej jest to ktoś bliski jej sercu, kto nie został na dłużej w życiu słodkiej Julii. Uczęszcza na zajęcia z twórczości Dantego, na których naucza młody, zaledwie ponad 30-letni mężczyzna. 
 
Gabriel Emerson to, nie dość, że przystojny to jeszcze zamożny mężczyzna, którego pragnie niejedna kobieta, co wykorzystuje. Często pojawia się w klubie, gdzie spędza upojne chwile z różnymi kobietami. Jako kilkuletni chłopiec został adoptowany przez Grace i Richarda i pokochany jak członek rodziny. Ma przybrane rodzeństwo, Scotta i Rachel, która przyjaźni się z jedną z jego studentem, a mianowicie z "ciemnookim aniołem".  

Musi upłynąć jakiś czas, by Gabriel uzmysłowił sobie, że poznał dziewczynę kilka lat wcześniej i nazwał swoją Beatrycze. Spędzili kilka miłych chwil w sadzie za domem jego rodziców. Lecz tak szybko, jak doszło do spotkania, tak szybko Emerson zniknął na kilka lat z życia Julii, by spotykając go następnym razem, musiała zwracać się do niego per "profesorze". 
 
Co ważne, bohaterowie nie są mdli. Każdy ma swój charakterek, nawet urocza Julia, która wydaje się początkowo istotką niesamowicie kruchą. Potrafi walczyć o swoje i niebawem udaje jej się osiągnąć główny cel. Chłopak ze zdjęcia, którego pokochała zanim jeszcze zobaczyła go na żywo, odwzajemniał uczucie, co więcej, wspominał ich słodkie chwile sam na sam za domem. Jednak przez te kilka lat wydarzyło się wiele rzeczy, których żałuje i nie może odwrócić.  

Jednak to prawdziwe uczucie zwycięża i zakochani robią wszystko, by być razem. Niestety jako profesor i studentka muszą uważać, by nie zdradzić się przed nikim, że łączy ich coś więcej. Regulamin uczelni bowiem zabrania spoufalania się nauczających ze studentami. 
 
"Ekstaza Gabriela" to część, w której znajdziemy więcej scen miłosnych. Autor nie szczędzi również chwil słodko-gorzkich między kochankami, pokazując na czym powinien opierać się zdrowy związek.  

Czasem należy wybrać dobro ukochanej osoby ponad swoje. Tak właśnie postąpił Gabriel, zrywając z Julią. Wie bowiem, że jeżeli dalej będą razem, zniweczy jej szansę na Harvard, którą otrzymała. 
 
Kilka miesięcy później Julia rozpoczyna zajęcia na wymarzonej uczelni wspominając piękne uczucie, jakim darzyli się wzajemnie aż pewnego dnia spotyka go pod swoją kawalerką.  

Nie było nikogo innego. Moje ramiona były pełne nawet wtedy, gdy byłem sam. Ale gdybyś mi powiedziała, że zakochałaś się w kimś i jesteś szczęśliwa, nie zatrzymywałbym cię. Chociaż byłoby to torturą. – Skrzywił się i zniżył głos do szeptu. – Zawsze będę cię kochał, Julianno, bez względu na to, czy ty mnie kochasz, czy nie. To jest moje niebo. I moje piekło.” *
 
Miłość pozostała w sercu.
Stracił jej zaufanie.  

Gabriel, patrząc na uczucie jakim zawsze darzyli się jego przybrani rodzice, również pragnie tego dla siebie, a wie, że jedynie przy pannie Mitchell będzie szczęśliwy. Nie waha się z oświadczynami, choć odpowiedź ukochanej nie jest zadowalająca. Jak sama stwierdza, gdyby oświadczył się jej przed kilkoma miesiącami, nie wahałaby się, gdyż marzyła o zostaniu jego żoną odkąd po raz pierwszy zobaczyła go na zdjęciu u Rachel. Miłość jednak nakazuje podejmować jej słuszne decyzje i niebawem, 21 stycznia biorą ślub, kameralnie, świętując z rodziną i przyjaciółmi. 
 
Z całą stanowczością muszę przyznać, że jest to jedna z najpiękniejszych książek o miłości, jakie dane mi było przeczytać i pokochać. Z niecierpliwością czekam na tom trzeci, kończący tę serię. Na pewno jeszcze niejednokrotnie wrócę do tych pozycji.  

* "Ekstaza Gabriela"

"Kosogłos" Suzanne Collins

tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska; Piotr Budkiewicz
tytuł oryginału: Mockingjay
seria/cykl wydawniczy: Igrzyska śmierci tom 3
wydawnictwo: Media Rodzina
data wydania: 10 listopada 2010
liczba stron: 376
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Nie przeczytałam jeszcze trylogii, która pochłonęłaby mnie całą do tego stopnia, że w każdej wolnej i zajętej chwili myślałam, co będzie dalej, jak Pani Collins to pociągnie. Jedno nie ulegało wątpliwości odkąd przeczytałam Igrzyska Śmierci: to historia wyjątkowa. Nikt tu nie mówi, jakie życie jest piękne, jak cudownie żyje się w którymkolwiek dystrykcie. Collins pokazuje nam historię tysięcy ludzi, którzy nie mogą do końca zapanować nad swoim życiem, którzy nie myślą, do czego dojdą w przyszłości ich dzieci, gdyż żyją dniem dzisiejszym, niepewni czy jutro będą jeszcze żywi. Każdego roku wydają na Głodowe Igrzyska 24 dzieci, z czego tylko jedno wychodzi żywe. Oczywiście, chcieliby zabrać swoje pociechy i uciec z nimi jak najdalej, by uchronić, lecz ten los jest nieunikniony.  


W "Kosogłosie" mamy do czynienia już z otwartą wojną. Giną nie tylko anonimowi, lecz także kilka osób, które zdążyliśmy pokochać za swoją prawdziwość. Przyznaję, że niejedna łza poleciała po moim policzku czytając zakończenie trylogii. 
 
Od początku "związek" Katniss i Peety stał pod wielkim znakiem zapytania. Udawali w mediach, lecz przed sobą nie mogli udawać.
Według mnie jest to najprawdziwsza historia miłosna, z jaką kiedykolwiek miałam do czynienia w książkach. Tu nic nie jest proste, nic nie jest kolorowe, ale również nie wszystko jest czarne. Zjednoczyli się na pierwszych igrzyskach i to już trwało w nich. W obliczu nadciągającej śmierci mogli liczyć na siebie nawzajem, choć tak naprawdę na arenie powinni być wrogami, gdyż tylko jedno z nich mogło zwyciężyć.  

W drugiej części całą sobą czułam ból Katniss, gdy dowiedziała się, co mogą w tej chwili robić Peecie w Kapitolu.
W momencie odzyskania jego fizycznej powłoki walczyła do końca nie tylko ze Stolicą. Starała się przywrócić dawnego Mellarka, którego kochała, ale sama nie wiedziała co to za uczucie, gdyż przyznała się do tego na samym końcu trylogii. 
 
Czytałam tą serię 7 razy. Przeczytam zapewne kolejne 7.

Polecam tę książkę KAŻDEMU.
 
 
 

"Pocałunek Gwen Frost" Jennifer Estep

tłumaczenie: Anna Rojkowska
tytuł oryginału: Kiss of Frost
seria/cykl wydawniczy: Akademia Mitu tom 2
wydawnictwo: DREAMS
data wydania: 18 lutego 2013 
 
 
 

 


 
 
"Pocałunek Gwen Frost" to druga część serii Akademia Mitu. Tytułowa bohaterka jest Cyganką, tzn. że posiada dar psychometrii. Dotykając danego przedmiotu potrafi stwierdzić, co się z nim działo, kto go wyprodukował, dlaczego kupił danej osobie właśnie ten drobiazg, jak zaginął i gdzie można go znaleźć. W Akademii Mitu Gwen była znana właśnie ze znajdowania zgub.

Nie wiesz, w której torebce zostawiłaś telefon?
Nie masz pojęcia, co się dzieje z twoją ulubioną bransoletką?
A może chcesz wiedzieć, w którym pokoju zostawiłeś bokserki?
Gwen Ci pomoże!
Za jedyne sto dolarów!

Każdy sposób dobry na dorobienie sobie, zwłaszcza, kiedy jesteś jak kopciuszek wśród księżniczek, którymi przepełniona jest szkoła.
Oczywiście, nie brakuje również księcia, w którym główna bohaterka się zakochuje, w jej mniemaniu, bez wzajemności. Logan, bo o nim mowa, spotyka się z Sawannah, piękną Amazonką, charakteryzującą się wyjątkową szybkością.
Dokładnie, jak na szkołę prosto z mitu, uczniami nie są jakieś szaraczki, lecz potomkowie legendarnych wojowników, między innymi takich jak Amazonki, Walkirie, Wikingowie, Celtowie.
W „Dotyku Gwen Frost” bohaterka zostaje wybranką bogini Nike, podobnie jak inne kobiety z jej rodziny. W tej sytuacji musi na siebie wyjątkowo uważać, gdyż stała się celem żniwiarzy chaosu, którymi przewodzi bóg Loki. Już na początku książki dzieją się rzeczy, które powinny niepokoić jak pędzący w kierunku Gwen SUV czy strzała wbijająca się w regał w bibliotece trzydzieści centymetrów od jej głowy. Ale to jeszcze nie koniec, gdyż zbliża się doroczny festyn, podczas którego uczniowie akademii wraz z gronem pedagogicznym wyjeżdżają do wioski narciarskiej, gdzie młodzież nie próżnuje, ostro imprezuje i poznaje od niemal każdej strony innych studentów Akademii Mitu z Nowego Jorku. Gwen również nie zamierza się obijać i pragnie zabawić się, by zapomnieć o złamanym sercu.
Preston to ideał. Jasnowłosy, dobrze zbudowany, od początku zainteresowany Cyganką, jak widać, z wzajemnością. Gwen nie przejmuje się, czy posuną się za daleko, gdyż w poniedziałek ich już tam nie będzie i więcej nie będzie musiała spojrzeć w twarz chłopakowi. Jednak, gdy nadarza się okazja, by zatonąć w ramionach blondyna, nie kto inny, jak Logan przerywa miłosną schadzkę. Na pierwszy rzut oka widać, że nie jest zadowolony z tego, co widzi, mimo że wciąż pozostaje niedostępny, choć każdego dnia przed zajęciami, szkoli ją w walce wręcz, co jeszcze gorzej na nią wpływa.
Tak jak „Dotyk (…)” kojarzył mi się z „Domem Nocy”, tak „Pocałunek (…)” poprzez wyjazd na festyn przypomina mi „Akademię wampirów. W szponach mrozu”. Jako wielbicielka „Akademii wampirów” bardziej wolę wersję Pani Mead.
Pani Estep robi niestety liczne powtórki myśli, co na dłuższą metę jest męczące, choć zrobiła, wg mnie, spory postęp w tej dziedzinie w porównaniu z częścią pierwszą.
Jedne z piękniejszych okładek, co zapewne wpływają na zakup, jak w moim przypadku.

"Dotyk Gwen Frost" Jennifer Estep

tłumaczenie: Anna Rojkowska
tytuł oryginału: Touch of Frost
seria/cykl wydawniczy: Akademia Mitu tom 1
wydawnictwo: Dreams
data wydania: 20 września 2012 
 
 

 


 
"Dotyk Gwen Frost" to ciekawa pozycja dla miłośników mitologii takich jak ja. Spotykamy tu potomków legendarnych wojowników: Spartan, Amazonki, Walkirie oraz tytułową Gwen Frost, przedstawicielkę Cyganek. Jest inna niż koledzy z Akademii Mitu, którzy od dziecka trenują się do walki przeciw złu, jakie reprezentują żniwiarze i ich bóg, Loki.

"Loki – w mitologii nordyckiej olbrzym zaliczony w poczet bogów, symbol ognia i oszustwa. Małżonką Lokiego była Sigyn. Bogowie, mając Lokiego za szaleńca i psotnika, wybaczali mu wiele złych uczynków, ale kiedy przyczynił się do zabicia Baldura (boga piękna), oraz uniemożliwił mu powrót z zaświatów, przykuli go do skały, gdzie musiał odkupić swój uczynek, przykuty łańcuchami tak, żeby padał na jego twarz okropny jad węża znajdującego się nad nim. Jego wierna żona Sigyn trzymała misę nad twarzą Lokiego i gdy ta napełniała się, Sigyn opróżniała ją - wtedy kropla jadu docierała do twarzy Lokiego i ten, trzęsąc się z bólu, powodował trzęsienie Ziemi. Wierzono, że w końcu Loki wyswobodzi się z więzów i zapragnie zemsty. "*
Misa z mitu w powieści została nazwana Czarą Łez ze względu na skapujące do niej łzy boga podczas jej opróżniania.

Do czego zdolna jest dziewczyna świadoma zdrady najbliższej przyjaciółki ze swoim chłopakiem?

Pierwsza część Akademii Mitu skupia się na dochodzeniu głównej bohaterki w sprawie śmierci jednej z uczennic, opisywanej jako najładniejsza, najbogatsza oraz, co zazwyczaj za tym idzie, najbardziej wredna i najmniej lubiana. Gwen nie może przeboleć, że nikt nie interesuje się tym, co ją spotkało, zwłaszcza rzekome przyjaciółki Justine. Dodajmy, że Cyganka nie zalicza się zbytnio do osób towarzyskich odkąd przed dwoma miesiącami trafiła do tej szkoły. Wciąż nie może sobie wybaczyć, że to z jej winy (W KSIĄŻCE POWTÓRZONE JAKIEŚ 100 RAZY. CO NAJMNIEJ) jej mama zginęła. Stało się to z tego powodu, gdyż w dniu tragedii, zaledwie kilka godzin przed tym nieszczęsnym wydarzeniem, będąc w szkole (jeszcze w zwyczajnej szkole) dotknęła szczotkę do włosów jednej z koleżanek i zalała ją fala wspomnień i emocji właścicielki. Dokładnie, Gwen Frost nie bez powodu jest nazywana Cyganką. Dotykając każdego przedmiotu odbiera wrażenia dotyczące jego posiadacza. W tamtej chwili dowiedziała się, że Paige jest molestowana przez ojczyma, a nie może tego nikomu powiedzieć, bo jeżeli odmówi, mężczyzna zastraszył ją, że weźmie się za jej młodszą siostrę. W momencie ujrzenia tego obrazu, Gwen wpadła w szał. W domu opowiedziała o wszystkim matce, policjantce, która złożyła wizytę rodzinie koleżanki. Niestety nie wróciła już do domu, gdyż wjechał w nią pijany kierowca, uśmiercając ją na miejscu.
Jak już ktoś trafnie zauważył, autorka chyba powtarzała wiele rzeczy, by dobrnąć jakoś do 300-nej strony.

Oczywiście w literaturze tego typu nie może zabraknąć wątku romantycznego. To był motyw, który mnie najmilej zaskoczył, a mianowicie dlatego, że bohaterka spotyka w szkole księcia z bajki, oczywiście, widzą się po raz pierwszy w życiu, ale już się w sobie zakochują, dowiadują się, że są sobie przeznaczeni i razem muszą ocalić świat przed złem. Cóż, trochę za dużo tego. Choć wiele możemy powiedzieć o Loganie, to jednak nie możemy obsypać epitetami takimi jak słodki, anielski, grzeczny. Jest to chłopak, który, o czym (kilkakrotnie) wspomina Gwen, podpisuje materac każdej dziewczynie w akademii, u której „obecnie przebywa”. Tak, prawda, książę z bajki to już przeżytek, teraz liczą się panowie typu bad boys. Na szczęście nie padli sobie pod koniec w ramiona wyznając, że zawsze darzyli się olbrzymim uczuciem (uf). Mimo że Gwen próbowała zaprosić Logana na kawę, on odmówił, a po chwili wpychał język w usta swojej obecnej zdobyczy, oczywiście wszystko na oczach Cyganki. Ciekawe, choć będzie zmuszony spędzać z nią trochę czasu, gdyż za namową wykładowców, stał się jej trenerem.

Muszę to dodać, gdyż praktycznie cały czas podczas czytania, niektóre wątki kojarzyły mi się z „Naznaczoną”, która, swoją drogą, nie jest powieścią najwyższych lotów.


* Wikipedia

"Gorączka" Dee Shulman

tłumaczenie: Dorota Konowrocka
tytuł oryginału: Fever
seria/cykl wydawniczy: Gorączka / Poza czasem tom 1
wydawnictwo: Egmont
data wydania: 31 października 2012
liczba stron: 432
 
 
 



 Muszę przyznać, że uwielbiam serię Egmont. To jeden z lepszych literackich pomysłów ostatnich kilku lat. Każda książka jest inna, każda wyjątkowa i na swój sposób niezaprzeczalnie piękna.

Dawno tyle się nie uśmiechałam czytając historię z punktu widzenia tak ciekawej bohaterki jaką jest Ewa. Jej poczucie humoru niejednokrotnie sprawiło, że uśmiechałam się do literek w książce. Niestety, moim zdaniem, tak jak ona jest genialnie wykreowana, tak Sethos wkurza. Każda część przeznaczona na niego to wg mnie część stracona i nie wczytywałam się w nią za bardzo, jedynie szybko przebrnęłam wzrokiem.

"Czas płynie zbyt wolno dla tych, którzy czekają, Zbyt śpiesznie dla tych, którzy się lękają, Zbyt opieszale dla pogrążonych w żałobie, Zbyt wartko dla tych, którzy świętują, Ale dla tych, którzy kochają, czas jest wiecznością."*

Mimo wszystko, czekam ze zniecierpliwieniem na kontynuację i oczywiście POLECAM :)



*  "Gorączka" Dee Shulman

"Mroczna Toń" Tricia Rayburn

tytuł oryginału: Dark Water
seria/cykl wydawniczy: Syrena tom 3
wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
data wydania: 23 stycznia 2013
liczba stron: 392
 
 
 
 
 
Tricia Rayburn to młoda pisarka mieszkająca na wschodnim wybrzeżu Long Island. Osoba, która sprawiła, że uwierzyłam, iż można swoim debiutem wiele zdziałać.
Dotychczas napisała trylogię, którą pochłonęłam w niecały tydzień i wiem, że jeszcze niejednokrotnie zajrzę do jej dzieł. Mam oczywiście nadzieję, że już teraz pisze kolejną powieść, którą z olbrzymią przyjemnością zakupię.
 

Stworzyła bohaterów, których nie tylko można pokochać bądź znienawidzić, bowiem nie wszystko jest czarne lub białe. We wspaniały sposób zademonstrowała różne odcienie szarości charakterów czwórki przyjaciół, którzy spędzają ze sobą każde wakacje od kilku lat. Caleb i Simon to bracia, którzy mieszkają w Winter Harbor od zawsze, natomiast Vanessa i Justine co roku przyjeżdżają do domku nad jeziorem swoich rodziców w tym położonym nad oceanem miasteczku.

"najlepszy sposób na opanowanie lęku przed ciemnością to udawać, że jest naprawdę jasno." *

Justine, od której wszystko się zaczęło, która pokochała jednego z przyjaciół z wzajemnością. Uchodziła za osobę idealną, rodzice szczycili się, że dostała się na każdą uczelnię, na którą złożyła dokumenty. Piękna, bez skazy, pokochana przez każdego, kogo napotkała na swej drodze. Lecz czy na pewno idealna? A może najbliżsi wiedzą o niej mniej niż chłopak, któremu oddała całą siebie? Ale odchodzi, zabierając ze sobą część duszy swej młodszej siostry...

"Potem uciekasz. Bo jedyną rzeczą gorszą od tego, że jej nie ma, jest to, że ty nadal tu jesteś."*

Caleb. Nieco młodszy od Justine, ale zakochany w niej po uszy, co nie trudno zauważyć już na pierwszych kartach książki. Był przy niej w ostatniej chwili jej krótkiego życia i nie potrafiąc do siebie dojść po tej bolesnej stracie, odsuwa się od wszystkich, uciekając…

Budzisz się, otwierasz oczy i pierwsze, o czym myślisz, to ona. Zastanawiasz się, jak się czuje. Co robi. Kiedy znów ją zobaczysz. Te myśli nie opuszczają cię przez cały dzień. Opowiadasz o niej każdemu, kto chce słuchać. I robisz wszelkiego rodzaju plany - wielkie plany na życie.”

Simon. Wysoki, przystojny student biologii, który spędza czas w towarzystwie przyjaciół. Bardziej skryty niż młodszy brat w kwestii uczuć, choć od początku łatwo dostrzec chemię między nim a główną bohaterką.

Wtedy Simon zdjął polar, opatulił mnie i przyciągnął blisko do siebie. Był to rodzaj opieki, jaką zaoferowałby każdy troskliwy brat w podobnej sytuacji...z tym że ja nie czułam się jak młodsza siostra Simona. Pomyślałam, że gdyby przysuną twarz choćby o dwa centymetry bliżej mojej, a nasze usta przypadkiem otarły by się o siebie, prawdopodobnie nawet bym nie spostrzegła, jak kościół odrywa się od ziemi.*

Vanessa. Skromna, wręcz bojaźliwa 17-latka, żyjąca w cieniu swojej o rok starszej siostry.

Tak naprawdę, kiedy dorastałyśmy, zabawa w chowanego była jedyną grą, w której byłam lepsza od Justine. Głównie dlatego, że ja wolałam nie zostać znaleziona, a Justine żyła po to, by ją zauważano.”*

Dziewczyną zakochaną w chłopaku.

Pocałował mnie tak, jakby jego serce miało przestać bić, gdyby tego nie zrobił.”*

Dziewczyną, która w rzeczywistości tak naprawdę nie znała swojej siostry.
Dziewczyną, która tak naprawdę nie znała prawdy o swojej rodzinie.
Dziewczyną, która nie wiedziała, kim jest naprawdę.

Tricia Rayburn w interesujący sposób przeplata ze sobą wątek romantyczny z tajemnicą, jaką przepełniona jest cała trylogia. Pokazuje, że nie wszystko jest takie jakim się wydaje i że życie syreny, omamiającej przypadkowych mężczyzn dla swoich korzyści nie jest łatwe.

Jeżeli kogoś kochasz, nie tylko znosisz czyjeś problemy. Nie tolerujesz ich z nadzieją, że może pewnego dnia same znikną. Wspólnie starasz się znaleźć rozwiązanie i to nie dlatego, że masz dość niedogodności, tylko dlatego, że życie twoje i ukochanej osoby są ze sobą splecione, związane. Kiedy ty jesteś szczęśliwa i ja jestem szczęśliwy, a kiedy cierpisz... nic innego się nie liczy...”**

Simon to postać, którą pokochałam i będzie mi go brakowało najbardziej, gdyż w tych ciężkich warunkach, mimo kilkumiesięcznego rozstania potrafi zrozumieć, z czym musi i będzie musiała zmagać się jego ukochana, a on jest gotów pomóc jej w tym na każdym kroku.

– Co ja bym bez ciebie zrobiła? (…)
- Akurat na to pytanie, Vanesso Sands, nigdy nie będziesz musiała poznać odpowiedzi”
***


Oceniam "Mroczną toń" na 10/10, zaś cała seria zasłużyła na 11/10.


* "Syrena"
** „Głębia”
*** „Mroczna toń”

"Głębia" Tricia Rayburn

tytuł oryginału: Undercurrent
seria/cykl wydawniczy: Syrena tom 2
wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
 
 
 


Seria utrzymana na tym samym, rewelacyjnym poziomie.


"Głębię" pochłonęłam w 11 godzin. Non stop.


Pierwszy rozdział, w którym pierwsze skrzypce grało uczucie głównej bohaterki do Simona, był chyba najlepszym. Czytając, czułam tę chemię między nimi, która przeistoczyła się w miłość. Niestety Vanessa nie była do końca przekonana co do tego, czy chłopak kocha ją tak po prostu czy przez to kim (czym) jest. Jakby tego było mało, pojawia się ktoś jeszcze. Vanessa uważa, że nie powinna dłużej krzywdzić Simona i postanawia z nim zerwać, choć sprawia jej to olbrzymi ból. Parker to gwiazda piłki wodnej, za którym szaleje większość dziewczyn z liceum. Jednak on zwraca uwagę na główną bohaterkę. Z czasem zainteresowanie staje się wzajemne.

Uwielbiałam czytać sceny, w których brali udział, choć autentyczną przykrość sprawił mi ból Simona, a scena, w której Caleb ma do niej pretensję o krzywdę brata z jej winy sprawiła na mnie wrażenie. Nie pomyślałabym, że Simon wejdzie na łódź, gdzie łóżko dzieliła z Parkerem, choć nie robili tego, czego się domyślali.

Scena końcowa książki, która również była sceną kończącą związek Vanessy i Simona była taka prawdziwa, nie jak w niektórych przekoloryzowanych historiach. Ale w momencie, jak odwrócił się i ruszył przed siebie, wierzyłam, że to nie koniec. Że jeszcze niejednokrotnie wpadną sobie w ramiona.


Rozpisałam się na temat uczuć, które dla mnie w tej książce rzucają się na pierwszy ogień, ale nie możemy zapominać, że głównym wątkiem są tytułowe syreny. Zamrożone jezioro w pierwszej części cyklu "Syrena" powoli, z rosnącą temperaturą, rozmraża się. Bohaterowie obawiają się tego, co zastaną pod powierzchnią, choć logika podpowiada, że przez 3 miesiące wszystkie żywe istoty zginęły. A co, jeśli pewnego dnia w swoim rodzinnym mieście - Bostonie, nie w Winter Harbor oddalonym od niego dwieście pięćdziesiąt kilometrów, w pobliżu szkoły zobaczysz jedną z nich?


Jakakolwiek logika przestaje mieć znaczenie.


Zwłaszcza, że kochasz kogoś, z kim nie możesz być bez konieczności skrzywdzenia go...



"Winter" Asia Greenhorn

tłumaczenie: Kornelia Krzystek
tytuł oryginału: Winter
wydawnictwo: Dreams Wydawnictwo
data wydania: 9 maja 2012
liczba stron: 454
 
 
 
 


"Winter" to książka, której wręcz nie mogłam się doczekać, gdyż na moją wyobraźnię w znacznym stopniu wpłynęła piękna oprawa graficzna. W końcu dostałam ją w swoje dłonie i z olbrzymim smutkiem jestem zmuszona przyznać, że bardziej zadowala mnie okładka niż treść.

Już przywykłam, że w każdej książce, po którą ostatnio sięgam główną bohaterką jest 16-17 latka. W momencie rozpoczęcia książki nic nie piszą o tym, by interesował się nią żaden chłopak, natomiast jak tylko akcja się rozkręca nie kręci się jeden przedstawiciel płci przeciwnej, lecz dwóch. Trójkąty miłosne to kolejna cecha charakteryzująca książki paranormalne. Nie mówię, że to źle, gdyż na pewno nadaje pewnego smaczku danej historii, zwłaszcza że tych dwóch młodzieńców różni się od siebie całkowicie. W tym wypadku jednym z nich jest Gareth, syn małżeństwa, u których pomieszkuje tytułowa Winter (czy tylko mi się wydaje, że w ostatnim czasie coraz więcej męskich bohaterów romansów paranormalnych jest kreowana na "niegrzecznych chłopców" z rozwichrzonym włosem i kpiącym uśmieszkiem?). Jego rywal o ciekawym imieniu, Rhys, jest nie kim innym jak wampirem, czego domyślamy się już od pierwszych rozdziałów.

Szczerze liczyłam na nieco więcej tajemniczości po tej pozycji, odrobinę więcej zagadek, które faktycznie mogłyby być ciekawe dla czytelnika. Niestety, według mnie, w "Winter" olbrzymim minusem jest narracja. Ok, narracja trzecioosobowa to dla mnie nie problem, choć wolę pierwszoosobową, gdyż w takiej sytuacji mogę bardziej zrozumieć głównego bohatera. W tym wypadku widzimy punkty widzenia nie jednego, dwóch, lecz większej ilości bohaterów, co siłą rzeczy niemal od razu wyjawia nam tajemnice, które sami chcielibyśmy odkryć w ostatnich rozdziałach. Niestety to nam odebrano.

Miałam przyjemność czytać bardzo wiele książek, które wywoływały u mnie zaciekawienie bądź wypieki na twarzy. "Winter" doczytałam do końca, gdyż nie potrafię odłożyć książki w połowie.

Nie jest tragiczna, czytałam gorsze i nie mogę powiedzieć, że jej nie polecam. Znajdziecie w niej powszechny ostatnio wątek wampiryzmu i zakazanej miłości, lecz nie na tak wysokim poziomie jak choćby w "Akademii wampirów".

Oceniam max 6/10







Kontynuacja "Winter" dostępna już od 22 kwietnia 2013 r.


"Strąceni" Gwen Hayes

tłumaczenie: Ewa Zarębska
tytuł oryginału: Falling Under
seria/cykl wydawniczy: Strąceni tom 1
wydawnictwo: Amber
data wydania: 5 lipca 2011
liczba stron: 320
 
 

 Zapewne nie ja jedna sięgnęłam po tę książkę ze względu na niesamowitą okładkę.
Piękna dziewczyna w czerwonej sukience leży wśród olbrzymich czarnych róż. Oczywiście symbolika ma tu dość istotne znaczenie, bowiem kolor czarny jest konwencjonalnie kojarzony ze śmiercią. Symbolizuje również smutek związany z pożegnaniem. Zdaniem niektórych róża o tej barwie może oznaczać także nowy początek. Rozumiem zatem, że skoro Theia budzi się ze snu trzymając czarną różę, Haden stara się jej wytłumaczyć, że ich wspólne szczęście jest nieosiągalne. 
 
Thei nie można nazwać przeciętną. Jest cichą, spokojną dziewczyną pochodzącą z zamożnego domu, która, w przeciwieństwie do swoich rówieśniczek, nie zadaje się z chłopcami, ba, nawet z nimi nie rozmawia. Nie pozwala jej na to surowe wychowanie ojca, który, mimo jej siedemnastu lat, trzyma ją pod kloszem. Nie licząc obecności pomocy domowej i asystenta ojca, który dba o jej garderobę, Theia ma tylko jego. Matka dziewczyna zmarła podczas jej porodu, choć przed zajściem w ciążę była ostrzegana przed lekarzem, bierze na siebie ryzyko. Dziewczyna, pod czujnym okiem ojca, uczy się gry na skrzypcach, co niejednokrotnie odciąga ją od szarej rzeczywistości.
Theia ma również dwie przyjaciółki, tak różne od siebie, że aż wydaje się komiczne, że się trzymają razem. Najwyraźniej przeciwieństwa się przyciągają. Donny to wyjątkowo rozrywkowa dziewczyna, którą zna co najmniej połowa chłopców ze szkoły. Ubiera się wyzywająco, by nikt nie pominął jej wzrokiem, gdziekolwiek by się nie znalazła. Odrzuca amory Gabe’a, jedynego chłopaka zainteresowanego czymś więcej niż jej ciałem, jednak Theia dostrzega, że pod maską jędzy, jaką staje się jej przyjaciółka przy nim, kryje się coś więcej, coś, do czego Donny nie chce się przyznać. Amelia zaś to „zbuntowana gotka”, jak lubi ją nazywać Donny. Nosi wielokolorowe ubrania, maluje każdy paznokieć innym lakierem. W przeciwieństwie do przyjaciółki, jest zainteresowana tylko jednym osobnikiem, a mianowicie Mike’em, do którego nie potrafi zagadać.  

Wszystko zmieniło się tej nocy, kiedy zobaczyłam, jak płonący chłopak spada z nieba. Spojrzałam w okno, tuż zanim się pojawił. I wtedy powoli, jak piórko na delikatnym wietrze, przefrunął za szybą. Odwrócił w moją stronę twarz. Usta miał otwarte w niemym krzyku. On nie tylko płonął. On był ogniem.”*
 
 Od swoich urodzin Theia ma dziwne sny. Widzi w nich istoty bez twarzy, tańczące na balu, nie przejmujące się swoją groteskową postacią. Jednak nie one są najważniejsze. Mimo że zmienia się sceneria snu i stwory nocy, postać przystojnego chłopaka jest obecna każdej nocy. Wszystko pięknie, póki to wszystko jest snem.
Aż pewnego dnia w szkole pojawia się nowy uczeń. Chłopak ze snów. Haden.
Donny i Amelia automatycznie przypinają mu fiszkę z napisem „gwiazdoś”, gdyż spędza czas z uczniami bardziej zamożnymi, gwiazdami sportu i cheerleaderkami, mającymi się za lepszych od innych.
Theia dochodzi do wniosku, że musiała go kiedyś spotkać i zupełnie o nim zapomniała, gdyż nie mogła śnić o kimś, kogo nigdy w życiu nie widziała. Wspomina jego maniery i uśmiech, jakimi obdarzał ją nocą, lecz chłopak, którego widuje na szkolnym korytarzu to całkowicie inna osoba. Jest bezczelny i pozwala, by niejedna dziewczyna się na nim wieszała. Wywołuje to w Thei uczucia, jakich dotąd nie znała, a mianowicie rozrywanie serca i zazdrość.
Z czasem odkrywa prawdę, która jej jednak nie odciąga od Hadena, przeciwnie, odczuwa coraz większe przyciąganie, co chłopak liczący nieco więcej niż siedemnaście lat, odwzajemnia, lecz nie pozwala na to, by zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej. Mówi Thei, że jest półdemonem, synem demona-sukuba, żywiącego się energią seksualną i człowieka, którego partnerka sprowadziła do samego piekła, by współistniał razem z nią. Jednak takie życie zniszczyło go. Haden pojawił się w świecie ludzi z zamiarem znalezienie narzeczonej, która miał, podobnie jak matka, sprowadzić do swego zatrutego świata, lecz gdy tylko poznał bliżej Theię, zrezygnował z tego pomysłu. Odtrącał ją i powrócił do domu. Mara jednak miała inne plany i postarała się, by ukochana syna zjawiła się w piekle i zajęła się przygotowaniem zaślubin, w trakcie których Theia miała zajść w ciążę i nosić dziedzica. 
 
Romans paranormalny to ostatnio książki, do których sięgam najczęściej. Niestety większość pisarek trzyma się jednego wątku, zazwyczaj trójkąta miłosnego, którego w tej książce nie spotkamy. Lubię takie historie, lecz miło spotkać się z czymś nieco innym. Ostatnio w literaturze aż przelewa się tymi wampirami i wilkołakami, choć, oczywiście, jestem ich fanką. Mimo, że początek mnie nie zachwycił i chwilami miałam chęć odłożyć książkę na półkę bądź po prostu nią rzucić o ścianę ze względu na nudną postać głównej bohaterki, cieszę się, że dobrnęłam do końca. Na pewno sięgnę po kontynuację.

* „Strąceni”, Gwen Hayes
 
 
 
 
 
 W księgarniach dostępna również druga część przygód Thei i Hadena.

"Królestwo łabędzi" Zoe Marriott

tłumaczenie: Walendowska Monika
tytuł oryginału: The Swan Kingdom
seria/cykl wydawniczy: Poza czasem tom 2
wydawnictwo: Egmont
data wydania: 6 marca 2013 
liczba stron: 264
 
 
  
 
 
Zapewne każdy z Nas w dzieciństwie przysłuchiwał się z zapartym tchem opowieści o Czerwonym Kapturku, Królewnie Śnieżce czy Jasiu i Małgosi. W moim sercu szczególne znaczenie ma bajka o Księżniczce Łabędzi. Z nadzieją na zatopienie się w dziecięcych wspomnieniach sięgnęłam po pozycję Zoe Marriott, "Królestwo Łabędzi". 
 
Nie tyle, co się nie zawiodłam, jestem wręcz zachwycona, a skończyłam ją zaledwie 5 minut wcześniej.  

Aleksandra i jej trzech starszych braci są dziećmi obecnie panującego króla. Jego żona zaś jest czarownicą, dzięki której ziemia jest wyjątkowo urodzajna. Aleksandra odziedziczyła po matce te zdolności. 
 
Wszystko jest piękne i kolorowe do momentu, w którym królowa nie zostaje zaatakowana w lesie przez dzikie zwierzę i niedługo później umiera. Królestwo jest w żałobie, a król każdego dnia wybiera się do lasu na polowanie z zamiarem upolowania tej istoty. Pewnego dnia wraca w zupełnie innym nastroju, rozpogodzony, uśmiechnięty i przynosi młodą wymizerowaną, ale niesamowicie piękną młodą dziewczynę, twierdząc, że znalazł ją w lesie, która okazuje się czarownicą i podporządkowuje sobie całe królestwo i władcę (czy tylko ja tu widzę niesamowite podobieństwo do filmu z zeszłego roku "Królewna Śnieżka i Łowca?). Nie mija wiele czasu, a Aleksandra zostaje wywieziona do ciotki, siostry swojej zmarłej matki i spędza tam kilka miesięcy, myśląc wciąż o braciach, o których wiedziała tyle, że zostali wygnani z domu przez własnego ojca i ich macochę. Mimo, że w tej chwili dziewczyna nie ma życia usłanego różami, spotyka przystojnego młodzieńca, w którym się zakochuje. Spotykają się przez 2 miesiące. Niestety okres wakacji szybko mija i młodzieniec musi wracać do swojego kraju. Zakochani obiecują sobie kolejne spotkanie na wiosnę. Jednak los płata figle i dzień przed umówionym terminem Aleksandra musi opuścić dom ciotki...

Więcej nie napiszę, bo i tak już się zagalopowałam.
Bogaty zasób słów, co w ciągu ostatnich lat, niestety rzadko zauważamy w literaturze.

Polecam serdecznie.