środa, 31 lipca 2013

"Delirium", Lauren Oliver

 
 
 
 
 
tłumaczenie: Monika Bukowska
tytuł oryginału: Delirium
seria/cykl wydawniczy: Delirium tom 1
wydawnictwo: Otwarte
data wydania: 18 kwietnia 2012
liczba stron: 360
 
 
 
 
 
 
„Czy gdyby miłość była chorobą, chciałbyś się wyleczyć?”

Magdalena Ella Halovay to przeciętna dziewczyna o niskim wzroście, której największą przyjemnością jest bieganie. Tylko w ciągu tych cennych minut czuje się naprawdę wolna, może delektować się wiatrem tańczącym na twarzy i biegać wszędzie, gdzie chce. Oczywiście, póki nie wybije godzina policyjna. Godzina, po której żaden nieleczony nie może przebywać poza domem. Nieleczonymi nazywano młodzież, która nie przeszła jeszcze zabiegu, mającego na celu wyłączenie ich emocji, podczas którego lekarze wbijają igły w mózg pacjenta. Efekt jest taki, że osoba poddawana takiemu zabiegowi zmienia się całkowicie. Nie jest to już uśmiechnięta dziewczyna czy wesoły chłopak. Teraz to już stonowani, poważni młodzi ludzie, którzy po zakończeniu nauki staną przed ołtarzem z zupełnie obcą im osobą, wybraną przez państwo.
Małżeństwo bez miłości?
Nie ma to najmniejszego znaczenia, gdyż osoby zdrowe nie czują.
Nie mają do czynienia z [miłością].
Nie kochają.
Choć nie zawsze operacje się udają, kraj jest gotowy zaryzykować. Przykładem jest matka głównej bohaterki, która została poddana niejednemu zabiegowi, lecz jej stan nie poprawił się i popełniła samobójstwo z powodu nieszczęśliwej miłości.
Lena za wszelką cenę nie chce dopuścić do tego, by to przekleństwo dosięgło i ją. Odlicza każdy dzień przybliżający ją do osiemnastych urodzin, a także leczenia, z ekscytacją. Wie, że będzie lepiej. Będzie szczęśliwsza niż matka, którą niejednokrotnie widziała płaczącą nad fotografią jej zmarłego męża.

„Ze wszystkich chorób najgorsze są te, które pozwalają człowiekowi wierzyć, że ma się dobrze”*

Amor deliria nervosa przeraża niemal każdego. Burzy światopogląd człowieka twardo stąpającego po ziemi. Występują również zaburzenia w postrzeganiu rzeczywistości. W jednej chwili chory jest niesamowicie szczęśliwy, a już po chwili załamuje ręce i rozpacza z powodu swojego nieszczęścia.
Władze zakazują nieleczonym widywać się z osobami przeciwnej płci, by zminimalizować zagrożenie.
Mimo płynącego z każdej strony ostrzeżenia, Lena poznaje Aleksa, z którym zaprzyjaźnia się, by po niedługim czasie zakochać się z wzajemnością. Dziewczyna czuje, że jest mierzona tą samą miarką co jej matka, lecz chce pokazać, że ludzie mylą się co do niej. Jest to jednak coraz trudniejsze w towarzystwie Aleksa, który pokazuje jej zakazany świat. Głuszę. Dotąd przekonana, że ludzie żyją tam jak dzikie zwierzęta i zagrażają szanowanym obywatelom Portland, dochodzi do wniosku, że całe życie była okłamywana. Owszem, żyje wśród zwierząt, ale nie są nimi Odmieńcy, jak nazywają wychowanych poza granicami kraju, lecz porządkowi, którzy z uśmiechem na ustach zabijają „chorych”.
Lena podejmuje trudną decyzję. Postanawia uciec z Aleksem, o czym informuje jedynie swoją najlepszą przyjaciółkę. Niestety, wujostwo wraz z jej wyleczoną siostrą, postanawiają przyspieszyć zabieg. Związana, pilnowana w każdej minucie, układa plan ucieczki. Z pomocą idzie jej ukochany, z którym uciekają na motorze, podczas gdy wszędzie rozlega się strzelanina, gdyż porządkowi nie przejmują się tym, czy dorwą ich żywych czy martwych.


„Powiem Wam coś . Nie jestem nikim wyjątkowym . Jestem zwyczajną dziewczyną . Mam niecałe metr sześćdziesiąt wzrostu i jestem przeciętna pod każdym względem . Ale znam pewien sekret . Możecie zbudować mury aż do nieba , a mnie i tak uda się nad nimi przefrunąć . Możecie mnie przygwoździć do ziemi tysiącami karabinów , a i tak stawię opór . I jest nas tutaj wielu , więcej niż wam się wydaje . Ludzi , którzy odmówili zejścia na ziemię . Ludzi , którzy kochają w świecie bez murów , kochają aż po nienawiść , aż po bunt , wbrew nadziei i bez lęku . K o c h a m C i ę . Pamiętaj . Tego nam nie odbiorą .”*


* fragmenty, „Delirium”
 

wtorek, 30 lipca 2013

"Spojrzenie Elfa", Katrin Lankers

 
 
 
tłumaczenie: Mirosława Sobolewska
tytuł oryginału: Elfenblick
wydawnictwo: Dreams
data wydania: 30 stycznia 2013
liczba stron: 352









„Spojrzenie elfa” to spojrzenie z nieco innej strony na paranormal romance. Czytelnik już wielokrotnie miał do czynienia z zakochanymi wampirami, wilkołakami oraz aniołami. 

Przyszedł czas na elfy. 


Mageli, w rzeczywistości Margarethe-Elisabeth, jest skrytą szesnastolatką, co jej rówieśnicy biorą za zarozumiałość. Ma długie jasne włosy, jest nieprzeciętnie wysoka i nie lubi swoich odstających uszu. Może pochwalić się niepospolitą umiejętnością gry na flecie. Pewnego dnia spotyka chłopca idealnego: przystojnego, zabawnego, a co najważniejsze, również nią zainteresowanego. Spędzają ze sobą zaledwie kilka chwil, by dojść do wniosku, że są sobie przeznaczeni. Niestety, większość osób śledzi ten wątek ze zniesmaczoną miną pod tytułem „a tak dobrze się zapowiadało”. 


Jak można było się spodziewać, tajemniczy młodzieniec, imieniem Erin, podaje się za elfiego księcia, a także za sennego wędrowca. Mageli jednak nie chce dać się zwariować i rezygnuje z dalszych spotkań.



"Zła obsada roli w filmie o własnym życiu." *



Już od pierwszych stron powieści do odbiorcy docierają wątpliwości bohaterki co do jej pochodzenia. Z niewiadomych dla niego przyczyn, Mageli szuka i drąży, by dowiedzieć się prawdy: „czy jestem podrzutkiem?”. Akcja rozwija się za szybko.


„Miłość i logika są jak słońce i księżyc. Kiedy jedno wschodzi drugie zachodzi...” *


W momencie, kiedy dociera do niej, że Erin jest w niebezpieczeństwie, rusza mu z pomocą i przenosi się do magicznej Enigmali. Kraina Elfów, istniejąca niegdyś równolegle ze światem ludzi, musiała zejść do podziemi i niełatwo jest się do niej dostać. Za to należy przyznać olbrzymi plus Autorce, gdyż sporo czasu i nieco trudności kosztowało bohaterkę dostanie się na miejsce. Jeszcze więcej czasu upłynęło, zanim dowiedziała się, gdzie przebywa książę będący w śpiączce, na którą zapadł przez zdrajcy dworu.

A co, jeżeli zarówno Mageli, jak i Erin nie są tymi, za których podawali się przez szesnaście lat swojego życia?



„Spojrzenie elfa” może być ulubioną pozycją równolatków głównej bohaterki, niestety starsi czytelnicy poza oklepaną historią miłosną nie dostaną zbyt wiele, więc mogą być co najmniej rozczarowani. Warto jednak sięgnąć po tę książkę, choćby po to, by przeczytać romans paranormalny bez wampirów.





* fragment, „Spojrzenie elfa”


piątek, 19 lipca 2013

"Nowe oblicze Greya", Erika Leonard






tłumaczenie: Monika Wiśniewska
tytuł oryginału: Fifty Shades Freed
seria/cykl wydawniczy: Pięćdziesiąt odcieni tom 3
wydawnictwo: Sonia Draga
data wydania: 9 stycznia 2013
liczba stron: 688
 
 
 
 
 
 
„Kobiety na jej punkcie szaleją.
Mężczyźni wiele zawdzięczają.
Biblioteki apelują, by wycofać z obiegu.
A powieść sprzedaje się w tempie egzemplarza na minutę!!!





W „Pięćdziesięciu twarzach Greya” Czytelnik poznaje głównych bohaterów. Dowiaduje się o nich niewiele więcej niż to, że Anastiasia „Ana” Steele to niezbyt rozgarnięta studentka, niejednokrotnie potykająca się o własne stopy, a do tego dziewica. Christian Grey, natomiast, to młody, przystojny przedsiębiorca, który o własnych siłach założył prężnie rozwijającą się firmę. Mężczyzna doskonały? Nie do końca, czego główna bohaterka dowiaduje się podczas kolejnych spotkań. Pan? Uległa? Czerwony Pokój Bólu? Czego można było się spodziewać, Ana chętnie przystaje na propozycję Christiana i zakochuje się w nim.

„Ciemniejsza strona Greya” skupia się na ustaleniu przyczyny, dlaczego idealny kochanek jest, jaki jest. Otóż wszystkie ciemnowłose piękności przypominają mu jego biologiczną matkę, prostytutkę. To wyjaśnia, dlaczego kobiety o podobnych rysach chce okładać biczem i uprawiać z nimi zwierzęcy seks. Jak wyznaje pannie Steele, przed nią było ich piętnaście. Autorka opisuje emocje, jakie towarzyszą bohaterce w momencie, gdy dowiaduje się tego wszystkiego, lecz, niestety, nie jest to kompletnie przekonujące. Czytelnik wciąż doznawał palącej złości i zazdrości o Elenę, dojrzałą, doświadczoną kobietę, która wprowadziła młodego Greya w świat rozkoszy. Zakochana dziewczyna chce „naprawić” psychikę swojego „małego chłopca”. Kolejne niestety: więcej o tym wzdycha niż robi. Jako jedyna z jego partnerek seksualnych poznaje jego rodzinę, a niedługo później ogłaszają swoje zaręczyny. W tle, na szczęście, rozgrywa się poboczny wątek. Szef Any ma na nią ochotę, jak na wszystkie swoje poprzednie asystentki. Co robi w takiej sytuacji Christian? Dokładnie! Jako że ma więcej forsy niż rozumu, kupuje firmę, w której pracuje jego dziewczyna i staje się szefem szefa jej szefa. Ciekawa zależność.

„Nowe oblicze Greya” rozpoczyna się w momencie, gdy nowożeńcy przebywają w podróży poślubnej, po której wracają do swoich obowiązków. Olbrzymie brawa należą się dla pani Grey, gdyż zaczęła walczyć o swoje i wróciła do pracy. A tu niespodzianka! Christian kupił jej firmę, w której aktualnie jest redaktor naczelną. Ana stara się odwieźć męża od pomysłu, by to ona zarządzała wydawnictwem, ponieważ kompletnie się na tym nie zna. Wszystko układa się idealnie, nawet jej przyjaciółce oświadcza się brat jej własnego męża, lecz do czasu. Do momentu, w którym dociera do niej, że rośnie w niej mała fasolka i tak też ją nazywa. Obawia się powiedzieć o wszystkim Christianowi i słusznie, gdyż reakcja pana Greya jest stanowczo przesadzona. Nie dość, że krzyczy, że znają się za krótko, by mieć dzieci (ale na ślub trzy miesiące znajomości to wystarczający okres), poza tym biegnie upić się z dawną kochanką. Książkę ratuje wątek byłego szefa Anastasii, który postanawia zemścić się nie tylko za wyrzucenie ze stanowiska.

Na czym tak naprawdę polega fenomen powieści pani E. L. James? Niestety nie na poprawnym gramatycznie języku czy kwiecistych dialogach. Czytanie na niemal każdej stronie ponad 600-stronicowej powieści wymianę zdań:

„ – (…), panie Grey?
 - Oczywiście, pani Grey”

jest niesamowicie męczące.
Zakończenie trylogii przewidywalne. W tych trzech tomach zamknięto jedynie sceny łóżkowe i zachwyty Any nad urodą ukochanego. Od czasu do czasu Autorka wtrąciła jakąś kłótnię, która za każdym razem dotyczyła nieposłuszeństwa dziewczyny.
Opinie na temat powieści są podzielone. Jedni ją kochają, inni najchętniej odłożyliby na półkę w połowie i każdemu odradzali. Faktem jest natomiast, że pozycja ta wywołuje jakąś reakcję, rzadko kiedy obojętność, dlatego warto spróbować się za nią zabrać i stanąć po jednej ze stron barykady.
 

"Przędza", Gennifer Albin




tłumaczenie: Łukasz Małecki
tytuł oryginału: Crewel
seria/cykl wydawniczy: Przędza tom 1
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
data wydania: kwiecień 2013 (data przybliżona)
liczba stron: 392
 
 
 
 
 
 
 
 
 
„- Nic nie jest realne – szepczę. - To zależy od twojej definicji realności”



Świat ukazany w książce Gennifer Albin, "Przędzy", odbiega zupełnie od wyobrażenia przeciętnego człowieka na temat przyszłości Ziemi. W przeciwieństwie do Naszej Planety, gdzie wszystko biegło własnym rytmem i żyło własnym życiem, Arras to miejsce całkowite stworzone i utrzymywane w porządku przez Gildię, gdzie każde życie na planecie przędą przączki, mogące zarówno tworzyć, jak i niszczyć to bytowanie.


„Burzę i odbudowuję świat ze swojego snu, a rano próbuję sobie przypomnieć, jak odbudować siebie.”


Świat, w którym dziewczynki mieszkają na innych osiedlach niż chłopcy. Świat, w którym szesnastolatki przechodzą egzamin, wyławiający te bardziej utalentowane, by za rzekomą władzę, piękne stroje i kosmetyki, z których nie mogą korzystać poza Gildią, oddały siebie na wyłączność Państwu. Oczywiście, jest to marzenie niemal każdej dziewczynki. Adelice ma jednak na ten temat odmienne zdanie, podobnie jak jej rodzice, pracujący na tym od lat, by ich córka nie była uważana za utalentowaną. Wręcz przeciwnie, pragnęli, by okazało się, że Adelice nie wykazuje krzty talentu i została z nimi. Przączki bowiem, w chwili zdania egzaminu, na zawsze zamieszkują w pełnej przepychu Gildii, żyjąc jak w wyższych sferach, lecz bez rodzin, których już więcej nie widują.


„W tym ośrodku nie ma nic ekscytującego. Ot, ściany, To raczej jego symbolika, obietnica władzy i przywilejów, przemawia do wyobraźni dziewcząt. Ja widzę jedynie mury bez okien, wielką klatkę sięgającą do samego nieba. Nikt stąd nie ucieknie.”


Adelice ma dar. Potrafi tkać rzeczywistość bez używania krosna. Jest to niesamowicie bardzo rzadka umiejętność, dlatego bohaterka musi pilnować się, by ta informacja nie dotarła do nieodpowiednich osób. Ale kto, w tym świecie zakłamania, jest osobą niewygodną, a kto jest jedną z niewielu, którym naprawdę zależy, by pomóc?  


„Niektórzy twierdzą nawet, że dar trafia się wyłącznie ludziom o czystych sercach. Ja tam wiem swoje, To żaden dar tylko klątwa.”


Wątek miłosny został ze smakiem zminimalizowany. Bohaterka poznaje dwóch jakże różnych chłopaków, którzy zaczynają być jej bliscy. Adelice po raz pierwszy w swym życiu miała do czynienia z rówieśnikami odmiennej płci, z którymi doskonale sobie radziła, nie wpadając im od razu w ramiona. Autorka stopniowo ukazywała początki przyjaźni, przechodzące na wyższy stopień. Czytelnik nie ma tu do czynienia z wielką miłością po piętnastu stronach książki. Zapewne w drugiej części powieści, wątek ten zostanie nieco bardziej rozwinięty, co zapunktuje dla całości odbioru.


Oprawa graficzna „Przędzy” jest niesamowita. Piękne kolory zachwycają, a promienie słoneczne odbijają się od okładki.


Porównanie do bestsellerowych „Igrzysk śmierci” jest trafne, choćby ze względu na charakter życia młodych bohaterów. W obu powieściach ich życie nie do końca należy do nich. U pani Collins, kilkunastolatkowie co roku stają na arenie z zamiarem wybicia siebie nawzajem. Zabij lub zgiń – główna zasada Głodowych Igrzysk. Pani Albin natomiast skupiła się na pokazaniu, że wszystko zależne jest od Gildii, kierującą każdą, nawet najmniejsza bytnością na planecie. Jeżeli coś nie spełnia podstawowych wymagań, zostaje rozprute, jego życie kończy się, a najbliżsi nie pamiętają, że kiedykolwiek mieli siostrę czy kuzyna. Całkowita kontrola gra olbrzymią rolę w obu pozycjach. Wydaje się, że nie można z tym walczyć. Żadna rewolucja nie wchodzi w grę, gdyż nikt nie przypomina sobie jak to było przed panowaniem Gildii, ani wyobraża, jak świat może wyglądać po niej.
A co, jeżeli ktoś zamierza postawić wszystko na jedną kartę?



„Odkąd istnieje ludzkość, dla każdej sprawy są jakieś przed i po”.