sobota, 14 grudnia 2013

"The Fiery Heart", Richelle Mead

The Fiery Heart

Richelle Mead

tytuł oryginału: The Fiery Heart
seria/cykl wydawniczy: Bloodlines tom 4
wydawnictwo: Razorbill
data wydania: 19 listopada 2013
liczba stron: 416
„The Fiery Heart” jest czwartą częścią serii „Kroniki krwi”, aczkolwiek, gdyby brać pod uwagę „Akademię wampirów” jest to dziesiąty odcinek przygód przez wielu pokochanych bohaterów.
Jestem świeżo po lekturze, więc mogę wypowiadać się niezbyt składnie, gdyż zakończenie mnie co najmniej wytrąciło z równowagi, powodując, że zszokowana wpatrywałam się w ekran laptopa jeszcze dobre trzydzieści sekund bez mrugnięcia.
Ale od początku…
Jak zdążyliśmy zauważyć, w poprzedniej części Adrian próbował zaimponować Sydney, która poddała się uczuciom do niego dopiero pod koniec książki. TFH od pierwszych kart pokazuje nam, jak rozwija się ich uczucie. Niestety, jako że Zoe, młodsza, niesamowicie upierdliwa siostra Sage, sprowadziła się do Palm Springs, sielanka tych dwojga nie trwa dłużej niż wykradzioną godzinę dziennie, a to za sprawą cudownej nauczycielki, panny Terwiliger, która pozwala urywać się swojej uczennicy ze swoich zajęć, nie zadając zbędnych pytań. Przyzwala jej, oczywiście, na o wiele więcej – choćby na eksperymentowanie we własnym nowym domu. Jak wszyscy wiemy – krótki czas wcześniej jej poprzedni dom spłonął… wiemy również, kto odpowiada za zniszczenia.
No, ale wracając do tematu…

„NIE OSZUKUJMY SIĘ. Gdy po wejściu do pokoju zobaczy się swoją dziewczynę
przeglądającą książkę z imionami dla dzieci, można znaleźć się w stanie przedzawałowym.
- Może nie jestem ekspertem – zacząłem ostrożnie dobierając słowa. – Albo w sumie
to jestem. I coś mi się wydaje, że jest coś, co musimy zrobić zanim zajdzie konieczność
czytania tego”


Pierwsze zdanie, „The Fiery Heart”, które sprawia, że na ustach czytelnika pojawia się
szeroki uśmiech. Relacje Sydney i Adriana wprawiają w beztroski nastrój. Uzupełniają się pod wieloma względami. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie świadomość, że wywodzą się z dwóch różnych światów. Moroj i Alchemiczka to wyjątkowo wybuchowe połączenie, a mimo to dobrze na siebie działają. Dzięki paktowi, jaki zawarli – on rzuca palenie i może sięgnąć po jednego drinka dziennie, ona natomiast może pozwolić sobie tylko na jedną filiżankę kawy i ma zdrowiej się odżywiać, co oznacza, że ma zaprzestać pogoni za ciałem idealnym. Adrian doskonale rozumie, że napatrzyła się na zgrabne ciała morojów, mogących opychać się jedzeniem bez żadnych konsekwencji. Stara się jej jednak wyperswadować, że dla niego wygląda ona doskonale, a dążenie, jakiego się podjęła, jest kompletnie bezsensowne, gdyż to kwestia wampirzych genów. Pomysłowość Autorki w układaniu planów awaryjnych przez Adriana nie zna granic. Miłosne telefony, w które zakochani zaopatrzyli się, by móc bez problemu utrzymywać kontakt, również były strzałem w dziesiątkę. Przynajmniej Alchemicy nie byli w stanie sprawdzić w nich połączeń oraz wiadomości tekstowych.
Początkowe rozdziały pokazują, iż Sydney – namiętnie odwzajemniająca pocałunki – póki co nie jest gotowa na nic więcej. Adrian nie naciska. Lecz, jak można się spodziewać, w końcu dochodzi między nimi do tego, o czym moroj marzy od dłuższego czasu. Sporty łóżkowe stają się ich ulubionym sposobem na spędzanie wolnego czasu.

„Nie ma znaczenia, czy to po prostu dzikie, zwierzęce poszukiwanie partnera, czy wysublimowane połączenie dusz, ona jest moja, a ja należę do niej.”

Wątek miłosny, jak najbardziej, przebija w tej książce, lecz mają miejsce inne ważne sytuacje.
Sydney z własnej, nie przymuszonej woli, wkracza w kręgi czarownic, a dokładniej dołącza do sabatu Jaclyn. Przyjmuje nawet, jakże ciekawie brzmiące imię, Iolanthe (po grecku
„purpurowy kwiat” – czy tylko mi się wydaje, że ta purpura ma co nieco wspólnego z wieloma gadkami Adriana na temat jej fioletowej aury?).
Zoe afiszuje się z niechęcią do wampirów, co często jest ukazywane wręcz prześmiewczo. W momencie, kiedy może wydawać się, że trochę rozluźnia się w ich towarzystwie, wszystko obraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Złości się na siostrę, gdyż dla niej ważniejsze są zajęcia z nauczycielką niż przebywanie w jej towarzystwie. W opiece Sydney nad wampirami dopatruje się jednak głębszych uczuć, co według jej jest niedopuszczalne w ich zawodzie. 


  „Nagłe buczenie mojego zwykłego telefonu oderwało
mnie od pocałunku.
- Nie – powiedział Adrian jego oczy płonęły, a oddech był urywany.
- Co jeśli w szkole dzieje się jakiś kryzys? – spytałam. – Co jeśli Angeline
„przypadkowo” ukradła jeden ze szkolnych autobusów i wjechała nim do biblioteki?
- Dlaczego miałaby to zrobić?
- Więc twierdzisz, że nie jest do tego zdolna?
Westchnął.
- Lepiej sprawdź.”


 
Sytuacji między siostrami Sage nie ułatwia zbliżający się rozwód rodziców ani świadomość walki w sądzie o prawa do wychowywania Zoe, która z pełnym przekonaniem twierdzi, że będzie zeznawała przeciwko matce.
Adrian zaś ma ciężki orzech do rozgryzienia. Jako że jest jednym z niewielu użytkowników mocy ducha, pomaga w eksperymencie mającym na celu odnaleźć lek na przemiany w strzygę. Udaje mu się wynaleźć takowy, lecz podczas kolejnych wyjazdów nie jest w stanie więcej pomóc niż być obecny ciałem. Zaczął brać tabletki zwalczające panowanie ducha nad jego umysłem. Zgodził się na to, w tajemnicy przed swoją dziewczyną, widząc jej ból, gdy uświadomiła sobie, że Adrian zaczyna wariować. On sam łapał się na tym, myśląc że nawiedza go zmarła ciotka Tatiana, była królowa Morojów. 



„ – No powaga? – Na tym etapie już nic nie mogło mnie zadziwić. Perspektywa spędzenia weekendu z moją eks i jej ruskim watażką prawdopodobnie była tylko rozgrzewką przed innymi atrakcjami. – Cóż, przynajmniej będzie miał okazję wpasować się w klimaty Dzikiego Zachodu”. 


 
Zadaniem Sydney, natomiast, jest stworzenie tatuażu, wypierającego moc wpływu, zawartą w alchemicznych tatuażach.
Przed żadnym z nich nie ma łatwego zadania. Są jednak przekonani o ich słuszności, więc dążą do wyznaczonych przez siebie celów.
Ale czy na pewno wszystko dobrze przemyśleli? Czy na pewno ich związek jest wciąż tajemnicą przed wszystkimi poza Jill, zmuszoną siedzieć w głowie Adriana? Kogo powinni wystrzegać się najbardziej, mimo wielości wrogów? I teraz, gdy sytuacja na dworze królewskim powoli staje na nogi, prawdopodobnie księżniczka będzie mogła wrócić do domu, pozostali także nie będą zmuszeni dalej uczęszczać do szkoły i będą mieli szansę powrócić do zostawionych tam żyć. Jak z tej sytuacji wybrną Adrian i Sydney?