sobota, 14 grudnia 2013

"Przywrócona", Amanda Hocking

Przywrócona

Amanda Hocking 

tłumaczenie: Ewa Spirydowicz
tytuł oryginału: Ascend
seria/cykl wydawniczy: Trylle tom 3
wydawnictwo: Amber
data wydania: 3 lipca 2012
liczba stron: 304
 
 
„Przywrócona” jest idealnym zakończeniem wspaniałej trylogii autorstwa Amandy Hocking.
Ostatnio na rynku literatury coraz częściej można zauważyć zjawisko „przedłużania trylogii”. Zaczynając, autorzy zarzekają się, że ich seria będzie liczyła trzy książki, a jak zasmakują w pieniążkach, na które przekładają się sprzedane egzemplarze, ciągną na siłę wątki, co, NIESTETY, zamiast zainteresować czytelnika, odtrąca go. Jednak, moim zdaniem, Pani Amanda mogłaby napisać jeszcze kilka dodatkowych książek będących kontynuacją historii Wendy, ja sięgnęłabym po każdą z nich, gdyż naprawdę pokochałam niemal wszystkich bohaterów.
Dlaczego?
Bo każdy z nich ma duszę. Każdy z nich ma swój charakter.
Matt, mimo że stara się chronić siostrę przed wszystkim, zachowuje się, jakby każdy facet dybał na cnotę jego siostry. Na szczęście, gdy związał się z Willą, stał się bardziej znośny.

Willa również wydoroślała. Nie była już tą zarozumiałą, bogatą panienką z dobrego domu. Była lubiana i lud chętnie wysłuchiwał, co miała do powiedzenia.

Tove intrygował mnie w „Zamienionej”, polubiłam go w „Rozdartej”, zaś w „Przywróconej” obawiałam się o niego. Wiadome było odkąd pojawił się po raz pierwszy na kartach powieści, że magia i zdolności go pogrążają. Słyszał więcej niż przeciętne Trylle. Głosy w jego głowie wzmagały się, kiedy nadużywał swoich mocy, niestety, coraz częściej było to zło konieczne, które go wyniszczało. Dlatego właśnie byliśmy świadkami jego załamania, kiedy po całym dniu ciężkiej pracy, zaatakował Wendy bez powodu. Uderzył ją w twarz, po czym zrobiłby to ponownie, gdyby Loki nie wtargnął do komnaty i wyciągnął stamtąd dziewczynę.
Po kilku godzinach opamiętał się. Miał jednak niecałe dwadzieścia lat i już jego zdrowie umysłowe zostało porządnie nadszarpnięte. Mimo tego polubiłam go, zwłaszcza gdy poinformował Wendy, że chce rozwodu. Nie dlatego, że go zdradziła, jednak z powodu tego, iż zdawał sobie sprawę, że zostało mu maksymalnie dwadzieścia lat, by całkowicie stracić rozum, a pragnął ten czas spędzić, z kimś kogo pokocha. Dawał wolną rękę żonie, zwłaszcza widząc aurę jej i Lokiego. Widział w niej wzajemną miłość i postanowił zrezygnować z małżeństwa.

Duncan. Uwielbiam tego wiecznie roztargnionego tropiciela, który zajął miejsce Finna w ochronie królewny. Przyjaciel jakich mało. Serce mi pękało, gdy Wendy zauważyła jego nieruszające się ciało pod stołem tuż po zakończonej wojnie.

Rhys. Niebieskooki blondyn, któremu w oko wpadła Wendy przy pierwszym spotkaniu. W rzeczywistości to właśnie tych dwoje podmieniono przy porodzie. Z czasem coraz więcej czasu spędza z Mattem, rodzonym bratem, poznaje nawet kobietę, która go urodziła.

Loki. Od pierwszego zdania, polubiłam go. Wieczny żartowniś niesamowitej urody.

„- Loki? - Odgarnęłam mu włosy z twarzy. Uniósł powieki.
- Wendy. - Uśmiechnął się słabo. - Gdybym wiedział, że omdlenie to cena za znalezienie się w twoich ramionach, zrobiłbym to już dawno.”

Mimo, że przebywał wśród Vittry i sam z niej pochodził, nie pasował do nich. Ze swoją siłą mógłby pokonać wielu przeciwników naraz, lecz nie robił tego. Pozwolił nawet uciec Wendy, Mattowi i Rhysowi, pomimo czekającej na niego kary.


„- Zapamiętaj sobie moje słowa, królewno - odparł. - Pewnego dnia stracisz dla mnie głowę. - Jasne - parsknęłam śmiechem, bo nie bardzo wiedziałam, jak zareagować. - Czas już na mnie. Udzieliłam ci azylu, ale muszę sprawę przedstawić radzie i przekonać wszystkich, że to nie była samobójcza decyzja.
- Dziękuję.
- Proszę. - Uchyliłam drzwi.
- Warto było - stwierdził nagle.
- Co takiego? - Odwróciłam się.
- Wszystko, przez co przeszedłem - wyjaśnił. -Dla ciebie. Warto było.”


Od początku okazywał zainteresowanie królewnie, lecz mogło się wydawać, że to jest częścią jego charakteru – flirtowanie. A jednak to nie to. Jednak faktycznie nie podobało mu się, że dziewczyna, którą kocha wychodzi za mąż za innego. Proponował jej nawet wspólną ucieczkę jeszcze przed ślubem, lecz na nią nie przystała. Ich wątek rozwijał się w tle melodramatu pierwszej miłości następczyni tronu i został doskonale rozegrany.

„Przełknął ślinę i odgarnął mi włosy z czoła. Nie odsuwał dłoni, a ja nie protestowałam. W jego oczach malował się dziwny smutek. Chciałam zapytać dlaczego, ale nie ufałam własnemu głosowi.
- Chciałbym, żebyś to zapamiętała - powiedział niskim, ochrypłym głosem.
- Co takiego?
- Ze chcesz mnie pocałować.”


Finn. Zauroczył mnie już chyba w tym samym momencie, co Wendy. Choć do samego końca miałam nadzieję, że jednak wydarzy się coś, co sprawi, że tych dwoje się ze sobą zejdzie, uważam, że dobrze się stało. Gdyby Pani Hocking postanowiła ich sparować, zaprzeczyłaby jednej z głównych zasad panujących w królestwie Trylli – nie mieszaniu warstw społecznych. Pokazała, jak olbrzymie jest ich uczucie, jak oboje się kochają, ale koniec końców, nie mogli być razem oficjalnie. Z Finna też nie do końca przebijała chęć bycia z nią, mimo że mówił coś innego. Chcieć to móc. Muszę jednak przyznać, że zrobił to dla niej, dla niej ją zostawił, by żyła jak królowa. Gdyby się związali, czekałaby ich banicja. Podczas jednej z poważnych rozmów na temat ich dwojga, Finn przyznał się, że cieszy się, że jest żoną Tove’a, gdyż nie dość, że to dobry chłopak, będzie ją chronił i dbał o nią, to jeszcze jest spokojny o to, że ona go nie kocha. Jakby w porządku było to, że jego ukochana nie kocha swojego męża, a darzy olbrzymim uczuciem jego. Zachowanie godne psa ogrodnika – sam nie weźmie, a innemu nie da… Ostatnia poważna rozmowa, jaką przeprowadził z Wendy rozczuliła mnie. Ona przyznaje, że go kochała, ale wciąż jej na nim zależy, ale kocha innego. Lokiego. On nie może w to uwierzyć.

Mimo że ta rozmowa rani oboje, jest konieczna.

„- Nie, Finn, ja... - Z trudem przełknęłam ślinę i odetchnęłam głęboko. - Nie mogę już cię kochać.”

On godzi się z tym, że nie będą razem, że nie mogą, zaś Wendy wtóruje mu mówiąc, iż będąc razem krzywdziliby się, on chciałby ją wiecznie chronić, a ona potrzebowałaby mężczyznę, który stałby obok jako partner. W ich przypadku taka relacja nie była możliwa. Mało kto widział jego szczery uśmiech i radość, kiedy mieszkał w pałacu, lecz tuż po tym, jak sprowadzili do siebie Mię z córeczką Hanną, które straciły dach nad głową, on wciąż się śmieje, gdy przebywa w ich towarzystwie.

Wendy, którą poznaliśmy jako zagubioną dziewczynkę przenoszącą się ze szkoły do szkoły, teraz jest królową. I – o dziwo – nie jest zagubioną królową! Bardzo szybko dojrzała, gdyż nie miała innego wyjścia. Trzy dni po swoich osiemnastych urodzinach wyszła za mąż. Nie z miłości, lecz dlatego, iż tak musiała postąpić jako następczyni tronu. Mimo, że matka i przyjaciele wierzyli w nią, lud nie był tego samego zdania. Najodpowiedniejszym krokiem, który podjęła, był ślub z Tove’em, z którym zaprzyjaźniła się. On również jej nie kochał, ale darzyli się sympatią, szacunkiem i zaufaniem. To musiało wystarczyć. Nie miało znaczenia, że Wendy zakochała się ze wzajemnością w Finnie, tropicielu, który stanowczo nie był odpowiednią partią dla królewny. On zdawał sobie z tego sprawę, ona nie chciała się z tym pogodzić. Był jej pierwszą miłością. Nie powstrzymało ich to przed niejednoznacznymi sytuacjami, w jakich oboje wielokrotnie lądowali. Mimo, że nie posunęli się dalej niż pocałunki i skradziony dotyk, nie potrafili bez siebie żyć. Finn wybrał jednak poczucie obowiązku, nie miłość. Zależało mu również, by dziewczyna żyła na poziomie, na który zasługuje. On miał świadomość, że nie jest jej w stanie tego dać. Wendy ciężko to przechodziła, zwłaszcza że odtąd dzieliła łoże z chłopakiem, który był dla niej jedynie przyjacielem. Musiała mierzyć się nie tylko z tym problemem. Jej matka, obecnie panująca, była krok od śmierci, co oznacza, że Wendy była o krok od koronacji. Gdy nastał ten dzień, ciężko przeżyła śmierć biologicznej matki, do której w ciągu ostatnich tygodni bardzo się zbliżyła. Nie miała jednak zbyt wiele czasu na żałobę. Król Vittra, jej ojciec, niszczył królestwa i zabijał ludzi. Nie mogła na to pozwolić i postanowiła walczyć. Sytuacji nie ułatwiało jej kiełkujące uczucie do Lokiego, które odczuwała zupełnie inaczej niż do Finna. Z czasem sama przed sobą może przyznać się do miłości do niego. Co więcej, będąc jeszcze żoną Tove’a, idzie z Lokim do łóżka, co przyniesie konsekwencje. Wojna zbliża się wielkimi krokami, ginie coraz więcej ludzi i królowa Wendy postanawia zrobić coś, co powinna zrobić wcześniej. Zamierza zabić swojego ojca. Od tego, czy jej się powiedzie, zależy życie tysięcy trolli. 
 
„Nie rób wszystkiego, co mówi ci serce, ale go słuchaj. Czasami ma rację.”

Tym oto sposobem pochłonęłam całą trylogię w dwa i pół dnia. Żałuję, że dłużej nie cieszyłam się tą lekturą. Od teraz zamierzam wypatrywać każdej pozycji, jaka wyjdzie spod pióra Amandy Hocking.
POLECAM !!!!!! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz